niedziela, 9 stycznia 2011

Coś na szyję

Nie mam obiecanej tuniki. Jeszcze nie mam, ale będzie, robi się, a zrobiłaby się szybciej, gdybym jej nie pruła już dwa razy po skończeniu (i nie zaczynała kolejnych robótek). Do trzech razy sztuka.
Za to mam przyjemność zaprezentować chustę, którą zrobiłam dla córki, gdy czekałyśmy na przesyłkę włóczek ze sklepiku internetowego. Docelowy szal (ten beżowo-brązowo-niebiesko-granatowy z poprzedniego posta) miał powstać właśnie z oczekiwanych wełen, a chusta była tylko rodzajem ćwiczenia pięknego wzoru Aeolian. Miałam na nią ochotę już dawno temu, ale po przeczytaniu początku opisu zrezygnowałam. W zasadzie zrezygnowałam po próbie zrozumienia, w jaki sposób  z a c z ą ć  pierwszy rząd. Co za zaćmienie na mnie spadło, że widziałam jakieś problemy? W praktyce okazała się łatwa, miła i przyjemna, robiła się naprawdę bezproblemowo.
Włóczka: hmmm... nie pamiętam, któraś turecka, z przewagą akrylu nad moherem, co się niestety mści podczas prób blokowania. Brzeg chusty nie układa się tak, jakbym sobie życzyła, no trudno. Na razie nie będę jej maltretować żelazkiem. Nigdy więcej takiego gatunku nitki nie przeznaczę na wzór ażurowy. W ogóle nie przepadam na akrylem, ale w tym przypadku byłam na głodzie włóczkowym podczas zakupu i dałam się skusić kolorom. 
Z 2 motków po 100 g powstała duża chusta i beret do kompletu. Druty nr 4.
Mimo wszystko podoba się właścicielce i jest noszona. A mnie szalenie przypadł do gustu jej wzór, na pewno do powtórzenia, i na pewno z cieńszej, jednobarwnej włóczki. Kiedyś...

No i żeby nie tylko rzeczy praktyczne były na obrazkach, dorzucam swoje wcześniejsze wyroby:
Oba naszyjniki powstały już jakiś czas temu, oba ze szklanych koralików. Ten w tonacji różowej jest na lato: istny bałagan i zamęt, w którym mieszają się różne kształty, faktury, rozmiary koralików. Wdzięczny, wesoło tańczący przy każdym ruchu.  Mam w planach (nie precyzuję nawet jak odległych) inne jego wersje kolorystyczne, materiały już czekają.
Beżowy zaś jest spokojny i stonowany, lekki, urzeka mnie połączeniem matu i pojedynczych opalizujących maleństw. Do noszenia na co dzień. Mam też jego wersję wieczorową, czarną - równie piękną, ale bardziej oficjalną.

1 komentarz:

  1. Oba naszyjniki są piękne! Bardzo ładnie zrobione. Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń