niedziela, 10 czerwca 2012

Koralki

Krótka walka z blogspotem i udało się. Mimo wszystko nie znoszę, gdy narzuca mi się "lepsze" rozwiązania nie pytając mnie o zdanie. Nie udało mi się opublikować posta z żadnej innej przeglądarki, jak tylko tej "jedynej słusznej" zalecanej przez właściciela blogspota. Nie podobają mi się takie monopolistyczne praktyki.
A skoro już się powywnętrzałam, to pokażę co powstawało od czasu do czasu w moim warsztacie. Z góry przepraszam że nie będzie nic o drutach, no, może tylko trochę szydełka...

 Mój ulubiony naszyjnik. Wisior ceramiczny w ukochanych barwach, do tej pory był zawieszony na całkiem innej konstrukcji, której zresztą nigdy nie polubiłam. Obecny sznur koralikowo-szydełkowy jest idealny, z żalem zdejmuję go z szyi, tak jak przepowiadała mi to właścicielka galerii, w której kiedyś zakupiłam medalion. A sznur koralikowy może służyć jako niezależny naszyjnik.

Sznur szydełkowy z greckim wzorkiem, znalezionym gdzieś w sieci. Miły, choć kolorystyka nie do końca moja.
Żal, że powyższe zdjęcie nie oddaje w pełni uroku kompletu: obroży i bransolety. Przez dwa albo trzy lata leżały w szufladzie, zanim znalazłam w miarę pasujące zapięcia. I nadal leży i oczekuje na odpowiednią okazję do pokazania się światu.

Powyżej sznury tureckie, ten benzynkowo-fioletowy należy do Dziecka, podobnie jak to kolorowe dziwactwo poniżej. Powstało z mieszanki czeskich koralików trochę nierównej wielkości, ale tęczowa radość wynagradza niedoskonałości:




2 komentarze: