niedziela, 17 stycznia 2016

Sezon na czapki / Hat season

Nie wiem jak Wy, ale ja się zimą bez czapki nie ruszam z domu. Nie żebym je lubiła, ale co zrobić.
Żeby było weselej skorzystałam z wzoru, który od pierwszego wejrzenia powalił mnie na kolana: BLAA-BLE HAT. Wyszedł beret, za to w całości mój, każda wełenka od początku, tj. od worka z brudną strzyżą, jest moją własną czesaną, przędzioną i farbowaną produkcją.

Owieczki mają nóżki, słabo widać, ale mają. Tak tylko uprzedzam, bo już parę razy usłyszałam zarzut że owieczki beznogie. 
Piękny ów beret pewnie nie będzie często noszony. Jakby jednak padł mi humor i potrzebna była nagła pomoc, to będzie jak znalazł. 

Od jakiegoś czasu przędzenie białej wełny zrobiło się jakieś takie... nudne. W dodatku w domowych warunkach mam problem z ufarbowaniem około kilograma wełny na w miarę jednolity kolor, żeby potencjalny sweter nie cierpiał na niezaplanowaną pasiastość. Pojemność moich garów do farbowania pozwala jednorazowo wrzucić około 20-30 dkg wełny, a kolejne farbowanie nie daje mi powtarzalnych wyników. Wymyśliłam wobec tego, żeby połączyć przyjemne z pożytecznym i zrobić coś w rodzaju tweedu. Jeśli uda mi się w garze upchnąć jakieś 30 dkg wełny, to suma z trzech garów powinna wystarczyć na przepisowej wielkości sweter.  Na próbę ufarbowałam wełnę w lokach na trzy kolory: zielony, malinowoczerwony i żółtopomarańczowy, z myślą żeby uzyskać coś w rodzaju zgniłej, przytłumionej zieleni po zmiksowaniu. I w małej próbce zrobionej na początku czesania nawet mi się udało, ale później wrzuciłam na drum carder całą ufarbowaną partię i kolor wyszedł jaki wyszedł. Hm, mówią że inaczej wygląda wełna w czesance...
inaczej w nitce...
inaczej w trójnitce...
a jeszcze inaczej w gotowym wyrobie:
No nie wiem, tym razem chyba wychodziło cały czas to samo. Niespecjalnie mój ulubiony kolor (przesadziłam z pomarańczem, a za mało zieleni), ale ważniejsze, że zdobyłam nowe doświadczenie. Nitka wygląda tweedowo, a oto przecież chodziło. W farbowaniu traktowałam wełnę dość bezpardonowo, mieszałam, nie przejmowałam się za bardzo temperaturą studzenia, wskutek czego zielony minimalnie się podfilcował i nawet nie próbowałam go dokładnie rozszarpać przed czesaniem. Przez drum carder przepuściłam całość tylko tyle, żeby kolory się z grubsza zmieszały. Efekt jest ciekawy, technika całkiem mi się podoba, przędłam grubo, więc szybko przybywało nitki, a te kolorowe nupki całkiem fajnie urozmaicają całość. Z 28 dkg co do metra wyszła czapa i szyjogrzej.
No to pora rozwinąć produkcję na większą skalę. 

Pozdrawiam!

6 komentarzy:

  1. Owieczki ! Ja nie mogę ! Suuuuuuuuper ! :) Też kcem ! :)

    A mieszanie wełenki w kolorach, eh... chociaż wiesz, czego chcesz. ;-) Pomarańcz gdzieś w dzianinie się zapodział pomimo, że jednak przodował w czesance i nitce. Często niestety wszystko sprowadza się do brązu, czy szarości.
    Udanych kolejnych barwień !
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owieczki są do zrobienia, wzór jest, nic tylko zdrutować :-)
      Druga czapka owieczkowa też u mnie w planach ale niekonkretnych, bo sporo kolorków muszę nazbierać: sheep heid by Kate Davies.
      Co do mieszania to owszem wiem czego chcę, ale uzyskanie tego to już całkiem inna para kaloszy :-) Ładna szarość by mnie bardzo cieszyła, ale na razie jakoś nie wychodzi, wełna nie chwyta mi szarej farby z motylkiem.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Też używam takich farb, ale do wełny staram się brać nie z motylkiem, co z barankiem. Staram się, co nie znaczy, że zawsze tak robię. Jednak muszę się przyznać, że na szary, to ja tylko barwiłam ( na dodatek w ciapki z niebieskim) włóczkę niewiadomego składu, która pierwotnie miała majtkowo niebieski kolor.
      Teraz marzy mi się coś zielonego....
      :)

      Usuń
    3. Farbowałam farbkami do jajek i też nieźle wychodziło :-) Farby z motylkiem mają tę przewagę że są łatwo dostępne. Niebieski się wypłukuje, szary nie barwi, ale pozostałe kolory, których próbowałam są OK. Ech, no chyba w końcu się wysilę i poszukam tych z barankiem, zobaczę czy rzeczywiście jakieś lepsze :-)

      Usuń
  2. Świetne czapy, ta z owieczkami Mega! Ja tej zimy pierwszy raz od lat żadnej czapki nie stworzyłam i teraz jakoś żałuję :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zróóób czapę, zróóób, niech leży i czeka na kolejną zimę :-) mam nadzieję że w końcu wiosna przyjdzie i czapki nie będą potrzebne. Za to dają szybką nagrodę, myk myk i skończone :-)

    OdpowiedzUsuń