Trochę zamarł mi blog w tym 2016, ciężka końcówka roku była i nielekko zapowiada się 2017, ale to dobrze. Coś tam szyłam, coś dziubałam na drutach, tylko zabrakło siły i mobilizacji żeby Wam to pokazać. No to chociaż jakieś pojedyncze sztuki zaprezentuję:
Prawie biała koszula, na wczorajszym zdjęciu jeszcze bez guzików, dziś już porządnie wykończona. Z guzikami zrobił się problem - w mojej ulubionej pasmanterii zaczęli sprzedawać je jedynie w hurtowych ilościach. Nie kupię przecież 1000 sztuk, bo do końca życia pewnie tylu koszul nie uszyję, żeby te guziki ponaszywać, odpukać. Udało się szczęśliwie wygrzebać w sklepie przyzwoitą setkę guzików (rozsądny zapas!) i wykończyć koszulę jeszcze w starym roku. Wykrój jest bardzo przyjemny, z papavero, kilkakrotnie już przetestowany. Muszę tylko pamiętać żeby koniecznie poszerzać rękawy o około cal w obwodzie ramienia, co mi mocno rzutuje na dopasowanie rękawa do torsu, wrrr. Tym razem wyszło nieźle, bywało gorzej :-) Koszula jest w pełni noszalna. W ogóle testowałam kilka wykrojów koszul w ostatnim półroczu i ten jakoś najbardziej mi pasuje. W szyciu posiłkowałam się wspaniałym tutorialem koszulowym przygotowanym przez Kingę, naprawdę REWELACJA, polecam.
Lamówką wykończyłam też pasek od spodu. No i mam takie ładne elementy pięknie schowane przed światem, za to niezmiernie poprawiające mi humor :-) Lubię tę spódnicę, dobrze się układa, nie gniecie się, kolor i fason mi leżą. Czego chcieć więcej? No i ta haftka przy pasku, taka trochę staroświecka i niedzisiejsza, no miód.
Z dziubanych rzeczy chyba nie pokazywałam jeszcze sweterka Natsumi by Yoko Hatta. Zdjęcie już mocno archiwalne z 2014 roku. Jak kupiłam wzór, musiałam od razu wrzucić na druty a pod ręką była tylko taka właśnie jak na poniższej fotce szara mieszanka wełny i czegośtam nieszlachetnego. Mimo to sweterek jest mocno użytkowany, niesamowicie wygodny i ukochany, do tego stopnia, że popełniłam drugi taki. I trzeci. Co w nim tak polubiłam? To, że jest robiony w poprzek, przez co się ładniej układa, że ma dekolt łódkowy, że ma fajne proporcje, że rękawy są odpowiedniej długości i szerokości, że... No jest po prostu idealny.
Ten w morskim/petrolowym kolorze (poniżej, Nr 3) jest najnowszy; w stosunku do wzoru oryginalnego wprowadziłam jedną zmianę: nie skracałam przodu, a jedynie tył wydłużyłam. Włóczka to Flora Dropsa, mieszanka wełny i alpaki 65/35, bardzo przyjemna w robocie, jeszcze nie wiem jak się będzie użytkować - mam nadzieję że bezproblemowo.
Ten poniżej (Nr 2) jest zrobiony z nieco grubszej włóczki, surowej litewskiej 100% wełny. Nie bawiłam się z przerabianiem wzoru, tylko zrobiłam najmniejszy rozmiar, a i tak wyszedł dość obszerny. Podobnie jak Nr 1 jest często użytkowany.
Trzy takie same to już lekka przesada, ale co poradzę jak mi się tak podobają? No może przez jakiś czas nie zrobię czwartego, poczekam aż któryś z tych dokona żywota.
Przy trzecim chciałam przynajmniej zmienić wzór warkoczowy... i poległam, ten mi się najbardziej podobał, więc zostawiłam jak jest.
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
Ależ te sweterki śliczne!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego :)
Dzięki, lubię je :-)
UsuńSzczęśliwego Nowego Roku!
Piękne rzeczy uszyte i zrobione, koszula wyszła perfekcyjnie a sweterki są niesamowite. Podziwiam wszystkie prace. :)
OdpowiedzUsuńTakie słowa od Ciebie to zaszczyt i wielka przyjemność :-))) Dziękuję i pozdrawiam!
UsuńWitaj,czy jest szansa uzyskania od Ciebie opisu jak robiłaś te cuda? Robię swetry ale w poprzek nie robiłam jeszcze a bardzo bardzo bym chciała,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWięcej o wzorze można się dowiedzieć ze strony https://www.brooklyntweed.com/?s=natsumi. Generalnie sweter jest robiony z oczek nabranych tymczasowo np. z łańcuszka. Zaczyna się z jednego boku, narzuca tyle oczek, ile trzeba na przód plus tył i przerabia całość, aż do początku dekoltu. Wtedy robótkę rozdziela się na dwie części i do końca dekoltu osobno przerabia tył i przód, po czym łączy się je i przerabia do końca drugiego boku. W tzw. międzyczasie dodając i odejmując oczka kształtuje się skos ramienia, głębokość dekoltu i ew. dolną krawędź. Rękawy nabiera się z żywych oczek i przerabia do mankietu. Resztę żywych oczek zamyka się niewidocznym szewm (kitchener stitch/grafting). Ogólnie nie ma w tym filozofii, dość prosta konstrukcja. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńOch, ja mam sukienkę szarą też wykończoną lamówką czerwoną bo nie mogłam dopasować szarości. Ślicznie to wyszło! A sweterkiem mnie zaintrygowałaś, ani jednego nie mam w poprzek.
OdpowiedzUsuńPrawda że taki kontrast to niezły pomysł? Poza tym uwielbiam takie drobne czerwone elementy, na pewno z szarą sukienką super grają.
UsuńSweterek w poprzek polecam, może też Ci się spodoba tak jak mnie, warto spróbować. A spruć zawsze można :-)