poniedziałek, 22 maja 2017

Dresiarskie klimaty

Nie żebym coś miała przeciwko dresom, ogólnie bardzo je lubię, poważam i często użytkuję. Tak często, że zapragnęłam sobie własnoręcznie dresik uszyć, żeby można śmigać elegancko w zaciszu domowym. 
Dzianina to chyba jakaś mieszanka wiskozy z elastanem, szalenie przyjemna, chłodna w dotyku, lekko lejąca... i gniecie się jak nieszczęście. Ponieważ jednak nabyłam ją w celach szkoleniowo-treningowych, bo rzadko z dzianin szyję, a metr kosztował mnie szalone 5 zł, to tym łatwiej wybaczam jej tę drobną ułomność. Hmm, no i na kolanach się wypycha, co zrobić.
Wykrój spodni pochodzi z burdy 4/2017, model 106, rozmiar mniejszy niż noszę i mogę śmiało powiedzieć, że jak przytyję jeszcze z 5 rozmiarów to na pewno się zmieszczę bez wciągania brzucha. Wykrój był przygotowany dla tkanin, nie dla dzianin, więc może taki spory luz ma swoje uzasadnienie, jeśli wybierze się nierozciągliwą satynę czy co tam innego projektant zaproponował.
Gdzieś w opisie szycia wspomniane jest, że pas leży poniżej talii. No może komuś leży, bo ja śmiało mogę je sobie podciągnąć pod .... no, wysoko ponad talię je sobie mogę podciągnąć. A i tak ścięłam je trochę z przodu od pasa. No ale moja wina, miałam miarkę krawiecką pod ręką, mogłam zmierzyć zanim wszyłam suwaki kieszeni i zanim spodnie stały się niemodyfikowalne. Szczególnie, że wiem z wcześniejszych doświadczeń, że w burdzie stan spodni jest zawsze niemiłosiernie wysoki. 


Bluza zaś to model 118 z tego samego numeru. A tu już byłam mądrzejsza. Wybrałam tym razem dwa rozmiary mniejszy wykrój, niewiele zmieniałam i jest prawie dobrze. Prawie, bo jak się ma fanaberię, żeby podnieść ręce, to bluza okazuje się mało współpracująca. Może dwa rozmiary większa bluza nie krępowałaby ruchów, kto wie? Nie będę sprawdzać. 
Ogólnie dresik jest zupełnie funkcjonalny. Może nie dodaje urody, za to na pewno kilogramów :-) Zawsze to jakaś wartość dodana. Lubię go, choć może zbyt słabo to zaakcentowałam w tym wpisie. Mógłby być po prostu odrobinę bliższy moim wyobrażeniom o dresie idealnym :-)
....
Tu było parę moich przemyśleń na temat projektantów oraz fotografów burdy, zostawię je jednak na razie dla siebie.

Pozdrawiam ciepło i wiosennie!

8 komentarzy:

  1. Przepraszam, ale ubawiłam się sednie czytając Twój wpis. :)
    Tak naprawdę to każdy luźny ciuch, jeszcze z dużą ilością marszczeń (gumka w galotkach),doda każdemu optycznie tu i tam. Dresik jest chyba zdecydowanie bardziej funkcjonalny, niż typowe teraz, dostępne w sklepach opinacze ciała. Jak więc widzisz, wszystko zależy od tego, co chcesz i jak rozumiesz pojęcie dresu. To od niedawna bluza jest przyległa do ciała, jak podkoszulek, a spodnie stały się getrami. Taka prawda. Prawdziwy dres (chyba, bo tylko gdybam) musi być luźniejszy i taki jest Twój. A poza ty, skoro spełnia Twoje oczekiwania, przy tym jest milutki w dotyku, to czego jeszcze chcieć ? Cały czas rak w górę podnosić nie będziesz. ;-)
    Szyjąc samodzielnie, uczymy się na własnych błędach. Fajnie, jak ktoś opisując szycie mówi, że niektóre projekty z Burdy, czy innego źródła należy nieco skorygować. Cenna wiedza !
    Mam nadzieję, że to nie ostatni dzianinowy uszytek. ;-)

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z górą się polubiłam, ręce mogę mieć przeważnie opuszczone i nie będę cierpieć z tego powodu, a sportów w tym dresie uprawiać też nie zamierzam. Więc jest ok. Natomiast spodnie są zdecydowanie za duże. Pierwsze wrażenie było wow, super - dopóki się nie zobaczyłam w lustrze :-) choć może z satyny byłyby fajne, ale porzuciłam kiełkujący zamiar uszycia drugiej pary z jakiegoś bardziej ekskluzywnego materiału.
      Potraktowałam ten dres właśnie tak jak mówisz - jako naukę na błędach :-) A uszytek nie ostatni, zostało mi tej dzianiny jeszcze przynajmniej drugie tyle :-)
      Co do nabijania oczek z zestawu - nabiłam przy kapturze, podkleiłam kawałeczkiem wkładu tkanego koszulowego dla wzmocnienia i wyszło super. Zestawik do nabijania to był dobry wybór. Oczko ładnie się trzyma, ale też i wielkich obciążeń nie doświadcza.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. A ja teraz też próbowałam wbić oczka i kurde, musiałam wesprzeć się ojcem, bo nie dałam rady. :)
      Może z mniejszymi pójdzie mi łatwiej.
      Czekam na kolejny uszytek. Pozdrówka !

      Usuń
  2. Dresik to wygoda i swoboda, jest funkcjonalny i bardzo fajny, chyba każdy je lubi, a jak mówi że nie lubi to jak założy od razu polubi. Kupiłaś materiał za fajną cenę, poznałaś formę i masz super domowy ciuch, same plusy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dlatego, że nie da się nie lubić, to go lubię :-) Też uważam że są plusy. Poza tym naprawdę warto te wykroje z burdy próbować z takich materiałów, które można z lekkim sercem poświęcić. Miałam plan żeby szukać satyny na te spodnie i jednak odpuszczam, nie chce mi się drugich takich. Szczególnie że już mam wykrój spodni z knipmode i jestem strasznie ciekawa czy będzie bardziej udany niż dotychczas wypróbowane spodnie z burdy. No i te hiszpańskie burdowe też czekają w dalekiej kolejce :-)
      Pozdrawiam :-)

      Usuń
  3. Dresik bardzo mi się podoba, lubię takie wygodne ciuszki, przeważnie w domu smigam tylko w takich, po wejściu do domu, nawet nie rozpakowuje toreb tylko pierwsze co, biegnę się przebrać. Taka rzecz powinna być w każdej szafie, najbardziej sprawdza się na wyjazdach, jak ostatnio byłam na Helu, to w zasadzie nie zdejmowała z siebie, jest nieoceniony. Twój jest super i jeszcze sama go uszyłas !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba bym nie wytrzymała w dżinsach i w koszuli w domu, bez dresu się nie obejdę :-) Też tak mam, że muszę się natychmiast przebrać w coś wygodnego po powrocie. Teraz myślę jaki kolejny dresik sobie uszyć, bo chyba mnie wciągnęło, wiem jakie spodnie bym chciała ale wykroju nie mam, pewnie trzeba będzie kroić z ręki, za czym nie przepadam. I bluza rozpinan by się przydała... I coverlock się marzy... :-) Dzięki za miłe słowa!

      Usuń
  4. Dres trza mieć. Ja też się zaraz po pracy wbijam w domowe ciuchy, ale zrobiłam selekcję ostrą i zostawiłam rzeczy kolorowe, ładne i na aktualny rozmiar - by się nie bać listonoszowi drzwi otworzyć. Super uszyłaś. Ja w tej chwili zmieniam rozmiary, więc nie wiem jakie osiągnę końcowe wyniki. Na razie z 64 kilo na 52, więc co mogę to zwężam.

    OdpowiedzUsuń