piątek, 26 grudnia 2014

Własny sweter / My own pullover

Udało się dziś wreszcie złapać trochę słońca po tych dobijająco ciemnych dniach, więc mogę pokazać sweter, który już miał swoją inaugurację poza internetem. Dumna jetem, bo to pierwszy udany, w pełni noszalny (wiem, co mówię, bom nosiła) i pełnowymiarowy (nie jakieś tam czapki czy mitenki) wyrób z własnej wełny. Znaczy się z wełny, którą tymi oto własnymi ręcami uprałam, wyczesałam, sprzędłam, pofarbowałam i zdrutowałam. Trwało to nie wiem ile miesięcy, bo każdy motek powstawał powoli, prawie każdy miał inną grubość i skręt. Po ufarbowaniu okazało się, że każdy motek, ba, nawet różne części motka w różny sposób przyjmowały barwnik. Jak się nie zadało trudu, żeby posegregować runo, to takie są efekty :-) Kilka partii swetra robiłam z dwóch motków, żeby w miarę równo rozłożyć kolor, co i tak do końca się nie udało. Mimo wszystko jestem zadowolona, nic w nim nie chcę zmieniać, jest ciepły, szorstki, ale nie gryzący, taki w sam raz. 
 Robiłam od góry, bezszwowo. Nie muszę chyba przekonywać, że na mnie leży dużo lepiej niż na bezdusznym manekinie :-)
I mały detal: dłuższy tył, żeby nie było tak całkiem nudno.
Szczegółów dziubania nie podam, bo nie pamiętam: druty chyba 3.5 mm, wełny zużyłam około 700-800 g, nie ważyłam.
Przed świętami sprawiłam sobie prezent: drum carder. O szerszą recenzję pokuszę się, gdy przetestuję go trochę dłużej. Na razie mogę tylko powiedzieć, że moje nadzieje że z carderem czesanie pójdzie łatwo, lekko i przyjemnie okazały się nie takie bezrozumne :-) Teraz może mniej czasu zajmie mi przygotowanie kolejnego kilograma wełny na duże swetrzysko. Nie mogę się nacieszyć nabytkiem, no bo przecież widać gołym okiem jaki jest piękny i przystojny i doskonały i w ogóle. I jakie piękne baty kręci z wełny właściwie skazanej na wyrzucenie: to co widać poniżej na zdjęciu, ten biały piękny puch to kawałki, które były krótkie i jakieś takie nieszczególne i nie chciałam się z nimi męczyć na czesakach ręcznych. Właściwie to już ten kawałek i kilka kolejnych skręciłam i wyszło całkiem przyzwoite navajo. 
Pozdrawiam, życząc wszystkiego dobrego, udanych zabaw z włóczką!

2 komentarze:

  1. Wspaniały sweter :-)Świetne kolory i doskonały fason.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sweter bardzo fajny! Ogromnie mi się te dolne kolorki podobają.
    Miłej współpracy z drumkiem życzę!

    OdpowiedzUsuń