niedziela, 27 października 2019

Parka, Burda 2/2018

Tadaaam, jedynie rok przygotowań i już jest!  
Wiedziałam, że chcę mieć parkę (właściwie chciałam mieć parkę od czasów niepamiętnych, ale się nie składało), tylko co do szczegółów kroju nie byłam pewna. Obstawiałam raczej zmniejszenie któregoś wykroju z kategorii Plus w Burdzie, ale ostatecznie stanęło na wykroju 122 z burdy 2/2018, mimo że obawiałam się tego, co może przynieść burdowy owersajz. 
Tkaninę kupiłam mniej więcej rok temu w sklepie Natan, supertkaniny.pl - bawełniana gabardyna z dodatkiem elastanu, świetnej jakości. Niestety, nie znajduję już jej w aktualnej ofercie. W zeszłym roku nie zdążyłam uszyć kurtki jesienią, wiosna też przyszła za szybko, za to wyrobiłam się tej jesieni i nawet zdążyłam ją ponosić.  Jak na mnie to doprawdy mordercze tempo szycia 😂

Co do wykroju mam mieszane uczucia. Mogłam zapewne wziąć co najmniej jeden - dwa rozmiary mniejszy, niż wynika z tabeli, ale zawsze się obawiam w takich przypadkach, że może wyskoczyć niespodzianka w postaci zbyt wąskiego obwodu klatki piersiowej, albo czegoś w tym rodzaju. A na pewno nie miałam ochoty robić próbnego wykroju żeby sprawdzać na żywo. Za wykrojeniem mojego rodzonego rozmiaru przemawiał fakt, że obszerna kurtka pozwala założyć pod spód sweter, polar, drugą kurtkę, kolejny sweter i co tam się jeszcze zechce - jak się jest zmarźluchem, to priorytety są jasne: ma być ciepło za wszelką cenę.
 Skutkiem tego kurtka wyszła naprawdę obszerna. Rękawy i tak zwęziłam u dołu po ładnych kilka cm z każdej strony, dodatkowo trochę je wydłużyłam bo raczej nie mam zamiaru paradować jesienią odsłaniając przedramiona. Dodałam podszewkę, parę szczegółów pozmieniałam, np. naszyłam kieszenie cargo z asymetrycznymi patkami zamiast wpuszczanych z wypustką, podniosłam linię wciągnięcia sznurka w pasie, dodałam wewnętrzną kieszonkę i takie tam.
 Ekhem, te zagniecenia wynikają z tego, że tuż przed zdjęciami siedziałam na kurtce parę godzin w samochodzie. Później kurtka trochę powisiała luzem i wszystko pięknie się wyprostowało.  W normalnym noszeniu poziom gniotliwości jest zupełnie dopuszczalny.
Kaptur uszyłam bez zmian i jest idealny, bardzo go lubię. Jedyne, co bym zmieniła (ale nie na tyle, żeby mi się chciało) to kołnierz, a właściwie jego brak.  Kurtka przy szyi po prostu przechodzi w kaptur, o kołnierzu projektant nie pomyślał a trochę szkoda. W każdym razie teraz nie ma co nad tym rozmyślać, nie zamierzam już nic poprawiać. No może oprócz tego, że nie policzyłam ile nap potrzeba i kupiłam za mało, więc na przedniej listwie powinnam nabić jeszcze ze 3 sztuki.
Ogólnie: kurtka jest super, szycie było dość łatwe, wszelkie wpadki krawieckie dało się jakoś naprawić/usunąć (pozwólcie, że nie będę wchodzić w szczegóły 😁), niewiele bym zmieniła patrząc z perspektywy dwóch tygodni niemal codziennego użytkowania. 
Wygląda jakbym miała kurtkę ze starszego brata, ale i pani w burdzie nie lepiej się prezentuje na zdjęciu, to widocznie tak ma być i tego się trzymam.

Pozdrawiam słonecznie!




7 komentarzy:

  1. WoooooW !
    Zatkało mnie! Niesamowita jesteś. Efekt powala. No suuuper ! Co do rozmiarów Burdowych, to jest to dla mnie zawsze też niewiadoma i mam podobne obawy, identycznie też na swej niepewności wychodzę, że muszę później pomniejszać, bo boję się, że coś wyjdzie nie tak. Sporo czasu zajmuje później dopasowanie modelu do siebie.
    Pozdrawiam pełna podziwu. :)
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) z dopasowaniem wykrojów bluzek czy sukienek już się pogodziłam. Figura nienormatywna to i pomordować się trochę trzeba za karę. Ale przy odzieży wierzchniej zupełnie brakuje mi wyczucia co do wyboru właściwego rozmiaru, a Burda zamiast pomóc wpuszcza w maliny tymi swoimi owersajzami. Może ta moda minie w końcu :-)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  2. Patrzę na tę Twoją kurtkę z zachwytem i jednocześnie wracają do mnie wspomnienia z szycia mojej parki. Oj, nie był to łatwy projekt. I to nie chodzi nawet o samą formę i liczbę elementów, ale o to, jak trudno w pewnym momencie było mi manewrować tym chałatem i przeszywać kolejne warstwy materiału. Pamiętam, że niemiłosiernie bolały mnie palce (opuszki i stawy) 😅. Twoją kurtkę szczerze podziwiam. Jest dopracowana, ma równiutkie stębnowania, te wszystkie istotne dla parki detale. Wielkie brawa!

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja patrząc na Twoją parkę byłam przekonana że poszło lekko, łatwo i przyjemnie, bo jakżeby inaczej skoro taki efekt :-D Kasiu, tak serio to Wasze dwie kurtki, Twoja i Beaty dały mi porządnego kopa żeby się w końcu zabrać i zrealizować. A wiesz, nie miałam za wiele problemów z samym manewrowaniem tymi zwałami drelichu, ale miałam często przestoje przy decyzjach co do kolejności doszywania kolejnych kawałków, bo gdy np. dodałam podszewkę to się nagle okazało, że przy rybim ogonku z tyłu nie mam oczywistego rozwiązania na połączenie wierzchu z podszewką. Znaczy się dobre rozwiązanie się znalazło, ale wymagało pomyślenia. I to myślenie bolało najbardziej :-)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  3. Wspaniale wyszła. Podziwiam bo uszycie takiej rzeczy jest naprawdę trudne i te wszystkie detale 👌😃 zachwycają. Świetna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, podwójnie dziękuję za motywację w postaci liliowej lnianej parki :-) Jednak w szyciu szalenie pomaga spojrzenie na uszytki innych, te parę fotek, które znajdziemy na blogach i parę słówek opisu. Mnie to nakręca do działania. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. To jest sztos!! Mega efaktowna.

    OdpowiedzUsuń